top of page

O spowiedzi z zupełnie innej perspektywy cz. 4

  • ks. tomasz Delurski
  • 10 gru 2012
  • 3 minut(y) czytania

Wiemy rów­nież, że grze­chy dzie­limy na lek­kie i cięż­kie. Wolał­bym jed­nak posłu­gi­wać się ter­mi­no­lo­gią powsze­dnie i śmier­telne ponie­waż lepiej oddają ich istotę. Szcze­gól­nie w przy­padku grze­chu śmier­tel­nego, można mówić, cytu­jąc Jana Pawła II, o akcie samo­bój­czym. Grzech śmier­telny, przy­po­mnijmy, jest to czyn (także myśl, lub zanie­dba­nie) popeł­niany w peł­nej świa­do­mo­ści (wiem co robię), w peł­nej wol­no­ści (bez przy­musu), doty­czący poważ­nej mate­rii (waż­nej sprawy). Grze­chy nie speł­nia­jące tych kry­te­riów nazy­wamy lek­kimi. Grzech śmier­telny, zgod­nie ze swoją nazwą, powo­duje śmierć duchową czło­wieka. Wypę­dza on Boga z duszy, co sta­nowi przed­smak pie­kła (jest to bowiem wieczna utrata Boga). Dalej powo­duje utratę łaski uświę­ca­ją­cej, a więc tra­cimy cnoty poza wiarą i nadzieją, któ­rych jed­nak nie oży­wia już miłość. Zostają one tylko po to, aby dać szansę czło­wie­kowi na pokutę. Tra­cimy zasługi, przez co nawet dobre czyny doko­nane w sta­nie grze­chu śmier­tel­nego nie mają zasługi zbaw­czej. Czło­wiek staję nie­wol­ni­kiem grze­chu, jego sys­tem immu­no­lo­giczny zostaje wyłą­czony. Słusz­nie więc nazy­wany jest grze­chem śmier­tel­nym ponie­waż zacho­wuje się jak wirus HIV, dopro­wa­dza­jąc do śmierci ducho­wej. W przy­padku zaś śmierci fizycz­nej w grze­chu śmier­tel­nym, ten stan prze­dłu­żany jest na wiecz­ność, co ozna­cza piekło. Grzech powsze­dni nie wywo­łuje aż takich skut­ków, co nie zna­czy że można go sobie lek­ce­wa­żyć. Lek­ce­wa­żony bowiem grzech lekki szybko staje się wadą a nawet grze­chem cięż­kim. Tro­chę jak gro­ma­dze­nie pod­czas wędrówki w górach małych kamieni w ple­caku. Po jakimś cza­sie ich cię­żar sta­nie się powo­dem zatrzy­ma­nia wędrowca. Grzech powsze­dni pozba­wia nowej łaski, która powo­duje wzrost. Powo­duje także zmniej­sze­nie żarli­wo­ści, przez co łatwo zatrzy­mać się na dro­dze dosko­na­ło­ści lub wprost sto­czyć w grzech śmier­telny. Jeśli bowiem przy­zwy­cza­jamy się do grze­chów powsze­dnich i uspra­wie­dli­wiamy się, że są to tylko tego rodzaju grze­chy to łatwo nam np. opuszczać się w modli­twie. Dziś modlić się będę kró­cej o jedna minutę, jutro także itd., aż w końcu modli­twa zosta­nie ogra­ni­czona do mini­mum lub zosta­nie porzu­cona.

Tyle nieco suchej teo­rii. Roz­pa­trzmy przy­kłady prak­tyczne. Jeśli ktoś spo­wiada się z opusz­cze­nia nie­dziel­nej Mszy świę­tej to jesz­cze nic spo­wied­ni­kowi nie mówi. Jest to oczy­wi­ście grzech śmier­telny. Gdy jed­nak ktoś jest w szpi­talu, trudno mówić tu o grze­chu. Trzeba bowiem oce­nia­jąc swoje zacho­wa­nia brać pod uwagę kry­te­ria oceny tzn. sam przed­miot, inten­cję, oko­licz­no­ści. Powyż­szy przy­kład doty­czył oczy­wi­ście oko­licz­no­ści, które zmie­niły ocenę moralną czynu. Dalej, a wła­ści­wie na samym początku jest sam przed­miot czynu. Może on być dobry, obo­jętny lub zły sam w sobie. Czyn dobry to ten zgodny z pra­wem Boga i dobrem czło­wieka jako osoby. Są jed­nak czyny wewnętrz­nie złe ze względu na swój przed­miot, wymie­nia je Drugi Sobór Watykański: „Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszel­kiego rodzaju zabój­stwa, ludo­bój­stwa, spę­dza­nie płodu, euta­na­zja i dobro­wolne samo­bój­stwo; wszystko, cokol­wiek naru­sza całość osoby ludz­kiej, jak oka­le­cze­nia, tor­tury zada­wane ciału i duszy, wysiłki w kie­runku przy­musu psy­chicz­nego; wszystko, co ubliża god­no­ści ludz­kiej, jak nie­ludz­kie warunki życia, arbi­tralne aresz­to­wa­nia, depor­ta­cje, nie­wol­nic­two, pro­sty­tu­cja, han­del kobie­tami i mło­dzieżą, a także nie­ludz­kie warunki pracy, w któ­rych trak­tuje się pra­cow­ni­ków jak zwy­kłe narzę­dzia zysku, a nie jak wolne, odpo­wie­dzialne osoby: wszyst­kie te i tym podobne sprawy i prak­tyki są czymś hanieb­nym” (Gau­dium et Spes 27).

Czy­nów wewnętrz­nie złych nie można uspra­wie­dli­wiać oko­licz­no­ściami czy inten­cją, co jest dziś nie­stety dość powszechne. Uspra­wie­dli­wia się np. eutanazję miło­sier­dziem wzglę­dem osoby cier­pią­cej, czy abor­cję złą sytu­acją mate­rialną matki. W przy­padku czy­nów obo­jęt­nych, kie­ru­nek moralny można im nadać przez oko­licz­ność lub inten­cję. Jedze­nie i picie np. jest czy­nem obo­jęt­nym, jed­nak obżar­stwo czy picie w pew­nych oko­licz­no­ściach jest już czy­nem złym pod­le­ga­ją­cym oce­nie moralnej. Dalej znaj­duje się inten­cja. Mówi ona o skie­ro­wa­niu czynu (myśli lub zanie­dba­nia) w jakimś celu.„Inten­cja spra­wia, że czyn­ność z przed­miotu obo­jętna, staje się dobra lub zła (np. odwiedziny u zna­jo­mych, gdy są pod­jęte z inten­cją spra­wie­nia im przy­jem­no­ści, zło­że­nia życzeń, pocie­sze­nia – są czy­nem dobrym, ale gdy są podej­mo­wane z inten­cją zro­bie­nia awan­tury – są czy­nem złym). Czyn­ność z przed­miotu dobra przez inten­cję staje się mniej lub wię­cej dobra (np. „wdowi grosz”) albo zła (np. modlitwa lub jał­mużna – z przed­miotu jest dobra, ale dawana dla pochwały jest czy­nem złym). Czyn­ność z przed­miotu zła – przez inten­cję staje się mniej zła, ale nigdy dobra (por. KKK 1753). Tutaj obo­wią­zuje żela­zna zasada: cel nie uświęca środ­ków. Nie można – przy­po­mina tę naukę Kościoła papież Jan Paweł II – uznać ludz­kiego dzia­ła­nia za moral­nie dobre jedy­nie na tej pod­sta­wie, że pro­wa­dzi ono do osią­gnię­cia takiego czy innego celu, albo tylko dla­tego, że inten­cja pod­miotu jest dobra” (Veri­ta­tis Splen­dor 72).

W końcu oko­licz­no­ści, o któ­rych pisa­łem już wyżej. „Oko­licz­no­ści mogą także spra­wić, że czyn z przed­miotu obo­jętny sta­nie się dobry lub zły, a czyn dobry z przed­miotu sta­nie się lep­szy lub zły (np. modlitwa speł­niona kosz­tem obo­wiąz­ków); ale czyn z przed­miotu zły pod wpły­wem oko­licz­no­ści nigdy nie sta­nie się dobry (np. kłamstwo w jakiejś sytu­acji nigdy nie sta­nie się czy­nem uspra­wie­dli­wio­nym i moral­nie dobrym). Oko­licz­no­ści nie mogą same z sie­bie zmie­nić jako­ści moral­nej samych czy­nów; nie mogą uczy­nić ani dobrym, ani słusz­nym tego dzia­ła­nia, które jest samo w sobie złe” (KKK 1754).

Jak napi­sał ksiądz Twardowski: Pewien ksiądz pouczał jak robi się rachu­nek sumie­nia: “Nie mów, że trze­pa­łeś kożuch, gdy w tym kożu­chu był wujek. Nie mów, że prze­je­cha­łeś butelkę, gdy ta butelka była w kie­szeni prze­chod­nia. Nie mów, że tylko ukra­dłeś sznu­rek, jeżeli do tego sznurka przy­wią­zany był koń”. Warto tu jesz­cze wspo­mnieć o igno­ran­cji (nie­wie­dzy). Jest ona zawi­niona (kiedy mogli­śmy się dowie­dzieć, że coś jest złego), lub nie­za­wi­niona. W przy­padku sto­so­wa­nia środ­ków anty­kon­cep­cyj­nych ktoś może nie wie­dzieć, że są one czy­nem grzesz­nym. Oczy­wi­ście trudno w to uwie­rzyć przy powszech­nym dostę­pie do infor­ma­cji. Poza tym nakłada to obo­wią­zek tro­ski także o wie­dzę z zakresu moral­no­ści. Stąd kate­cheza, homi­lie, lek­tura duchowa, dobre strony w Inter­ne­cie, wszystko to ma zapew­nić pewien pod­sta­wowy poziom wie­dzy, także z tego zakresu. Jeśli ktoś nie uwa­żał np. podczas lek­cji reli­gii, gdy oma­wiane były tematy moral­no­ści, sam ponosi odpo­wie­dzial­ność za swoją nie­wie­dzę, nie można zatem mówić o igno­ran­cji niezawinionej. Prze­cho­dząc do spo­wie­dzi sakra­men­tal­nej samej w sobie wypada zauwa­żyć pewien cie­kawy, acz­kol­wiek nie­po­ko­jący fakt. Z jed­nej bowiem strony spo­wiedź jest nego­wana (“co się będę spo­wia­dał jakie­muś czło­wie­kowi, Bóg zna moje grze­chy, poza tym pew­nie jest gor­szy ode mnie”), z dru­giej strony mnożą się tytuły pra­sowe i pro­gramy tele­wi­zyjne, w któ­rych ludzie doko­nują swo­istej “świec­kiej spo­wie­dzi”, wywle­ka­jąc czę­sto naj­więk­sze brudy ze swo­jego życia przed milio­nami odbior­ców. Poza tymi, któ­rzy “chlu­bią się tym, czego powinni się wsty­dzić”, jest pew­nie taka grupa osób, która odrzu­ca­jąc formę spo­wie­dzi sakra­men­tal­nej czuje cię­żar swo­jej winy i w ramach swo­istego uspra­wie­dli­wie­nia, wyrzuca swój grzech (nie nazy­wa­jąc go naj­czę­ściej w ten spo­sób) przed ano­ni­mo­wym odbiorcą lub zamie­nia­jąc kon­fe­sjo­nał na kozetkę psy­cho­ana­li­tyka. Przy­biera to bar­dzo różną formę od zwie­rza­nia się przy­ja­cie­lowi, przez roz­mowy w pociągu do wspo­mnia­nych już tele­wi­zyj­nych programów.

cdn.

Comments


Wspólnota Dzieciątka Jezus z Chojnic

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Wspólnotę Dzieciątka Jezus w celu korzystania z usługi „Newsletter”. Oświadczam, że zapoznałem/am się z pouczeniem dotyczącym prawa dostępu do treści moich danych i możliwości ich poprawiania. Jestem świadom/a, iż moja zgoda może być odwołana w każdym czasie, co skutkować będzie usunięciem moich danych osobowych z bazy danych Wspólnoty. Oświadczam, iz zapoznałem/am się z informacją dot. przetwarzania danych osobowych. Pełny tekst polityki prywatności oraz Regulamin.

Pamiętaj:
 

Teksty zamieszczane na naszej stronie są autorskie lub wykorzystane za zgodą innych autorów. Wszystkim odwiedzającym tę stronę życzymy Bożego błogosławieństwa.

​​​

© 09.03.2015 by olczaa created with Wix.com

bottom of page