O spowiedzi z zupełnie innej perspektywy cz. 8
- ks. Tomasz Delurski
- 23 mar 2013
- 7 minut(y) czytania
Kilka uwag technicznych. Spowiedź nie jest miejscem dysput teologicznych, referowania grzechów innych ludzi, zdawania relacji z procesu leczenia chorego wyrostka, kozetką psychoanalityka. Szanujmy także czas i cierpliwość kapłana. Jeśli bowiem ktoś przychodzi do spowiedzi po 40 latach, w Wielką Sobotę, za pięć minut Wigilii Paschalnej, to niech się nie dziwi, że usłyszy co ksiądz myśli na ten temat.
Pozostaje jeszcze jeden aspekt spowiedzi, a mianowicie “spowiedź a’la stan wojenny”, czyli spowiedź na kartki. Karki do chrztu dziecka, przed ślubem, bierzmowaniem itd. Trudno stwierdzić czy więcej z tego szkody czy pożytku. Dla jednych będzie to szansa na powrót do Boga pod wpływem takiego przymusu, dla innych spowiedź będzie świętokradztwem… Trzeba pamiętać, że kapłana można oszukać. Nie jesteśmy wykrywaczem kłamstw, nie każdy z nas jest ojcem Pio, nie przed kapłanem tu klęczymy… Osobną sprawą są pary narzeczonych, którzy przygotowują się do małżeństwa i już mieszkają ze sobą. Powinno się, jeśli deklarują się jako katolicy, żądać od nich zamieszkania osobno, aby mogli odbyć obie wymagane spowiedzi. Niestety jednak siła bezwładności jest tak duża, że kapłani często godzą się z tym stanem rzeczy wymagając tylko ostatniej spowiedzi, przed samym ślubem.
Wracając jeszcze do formuły “więcej grzechów nie pamiętam…” Ponoć ogry są jak cebula, mają wiele warstw, ale nie tylko one. Człowiek także ma pewien poziom wytrzymałości i gdyby poznał cały ogrom swojego grzechu oraz jego ohydę, a także jakie ten grzech miał konsekwencje, to z pewnością popadłby w rozpacz. Bóg więc zdejmuje z człowieka grzechy warstwami. Od naszej strony mamy zrobić wszystko, aby grzech poznać, znienawidzić, podjąć roztropny plan naprawczy i te grzechy wyznać szczerze bez żadnych usprawiedliwień “bo wszyscy”, “bo musiałem”, “bo czasy takie” itd. Jednak Bóg także jako zaproszony w nasze przygotowanie do spowiedzi działa w nas i formuła ta jest jakby Jego buforem, który chroni człowieka przed nim samym. Zdarzyć się jednak może, że mimo szczerych chęci ktoś zapomni jakiś grzech. Jeśli był to grzech lekki, trudno. Pamiętajmy, że Eucharystia gładzi grzechy lekkie. Grzechy ciężkie raczej trudno zapomnieć, chyba że ma się wysoki poziom sklerozy, wtedy jest to wybaczalne.
Sytuacją jasną jest także zatajenie grzechu, co powoduje że spowiedź jest świętokradzka.
Ostatnim punktem, wydaje się także niedocenianym jest zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu.
Oczywistym jest, że nie da się zadośćuczynić tak jakbyśmy byli w stanie zapłacić za przebaczenie. Zrobił to Jezus i czasem tam gdzie penitent chce się ukarać za jakiś grzech, należy pod posłuszeństwem zabronić aktów destrukcyjnych. Jeśli ktoś cierpi na tę przypadłość sumienia, należy zlecić mu w ramach pokuty jakiś paradoksalnie drobny gest np. ucałowanie stóp ukrzyżowanego Jezusa w kruchcie kościoła. Pokuta bowiem nigdy nie odbywa się na zasadzie proporcji. Niemniej jakiś aspekt sprawiedliwości w stosunku do ludzi skrzywdzonych naszym grzechem powinien być wykonany. W sprawach prostych wystarczy oddać skradzioną rzecz lub jej równowartość wpłacić na jakiś cel charytatywny, sprostować fałszywe informacje itd. Co jednak z grzechami, których nie można tak łatwo naprawić? Jak bowiem naprawić rozbite małżeństwo czy przywrócić życie zabitemu dziecku w wyniku aborcji? W takim wypadku należy zwrócić się do środków pokutnych znanych z kart Ewangelii. Są nimi post, modlitwa i jałmużna. Pisaliśmy już o potrójnym wymiarze grzechu.
Święty Augustyn podaje, że jałmużna kieruje nas na dobro bliźniego, post poskramia nasze żądze, a modlitwa służy oddaniu chwały Bogu. Jasnym jest więc, że sama modlitwa jest tu niewystarczająca. Analizując duchowość dawnych wieków widać bardzo wyraźnie jak poważnie pokuta była traktowa. Wiele kościołów powstało z dotacji skruszonych grzeszników (część z pewnością chciała w ten sposób po prostu wykupić się z winy, ale ostatecznie Bóg oceni ich intencje)

Poza tym duchowość pielgrzymek, tak mocno naznaczająca średniowiecze wiązała się z pokutą za grzechy (czasem szkoda, że atmosfera na współczesnych pielgrzymkach bywa aż nadto radosna, ale znów nie chciałbym generalizować i oceniać). Wracając do postu, jałmużny i modlitwy, święty Tomasz z Akwinu opisuje to tak: “Zadośćuczynienie wymaga, byśmy coś ujęli sobie na chwałę Bożą. Posiadamy tylko trzy rodzaje dóbr: duchowe, cielesne i zewnętrzne w postaci majątku. Otóż ujmujemy sobie coś z dóbr zewnętrznych, dając jałmużnę, spośród zaś dóbr cielesnych poszcząc. Ale gdy chodzi o dobra duchowe nie potrzeba niczego ujmować sobie z tego, co należy do ich istoty oraz ich całości, gdyż te dobra duchowe czynią nas miłymi Panu Bogu. Ujmujemy je sobie tylko w znaczeniu, że całkowicie poddajemy je Panu Bogu. A to urzeczywistnia się przez modlitwę”. Co więcej ten sam autor pytając czy pokuta ma trwać aż do końca życia, udziela odpowiedzi: “Istnieją dwa rodzaje pokuty: wewnętrzna i zewnętrzna. Wewnętrzna polega na żalu, że się grzech popełniło. Tego rodzaju pokuta powinna trwać całe życie. Człowiekowi ustawicznie powinno się nie podobać, że zgrzeszył; gdyby bowiem podobało mu się to, że zgrzeszył, już przez to popełniłby grzech i utraciłby owoc przebaczenia. (…) Jeśli zaś chodzi o pokutę zewnętrzną, polegającą na zewnętrznych oznakach żalu, jakimi są: spowiedź ustna przed kapłanem, który rozgrzesza, zadośćuczynienie naznaczone przez tegoż kapłana, to nie musi ona trwać do końca naszego życia, lecz jedynie przez czas odpowiednio proporcjonalny do wielkości grzechu”.
Rzecz ostatnia dotyczy tzw. kary doczesnej. Każdy grzech zaciąga winę (odpuszczaną w spowiedzi) oraz karę doczesną. Są to konsekwencje popełnionego grzechu. “Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za złe karze”. Ta sprawiedliwość domaga się ostatecznego rozliczenia. Grzech bowiem, jak już pisałem, ma swoje konsekwencje. Warto przypomnieć słowa Pana Jezusa skierowane do św. Faustyny (apostołki Bożego miłosierdzia) opisujące czyściec “Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe”. Kodeks Prawa Kanonicznego mówi: “Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Dostępuje go chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela zadośćuczynienie ze skarbca Chrystusa i świętych”(KPK 1983). Odpusty dzielimy na zupełne i cząstkowe w zależności czy uwalniają nas od od kary doczesnej w części lub w całości. Zostawiam tu aspekt “ilości” w odpuście cząstkowym, odsyłając do zamieszczonej niżej bibliografii.
Odpust nie działa jak “magia”, można go uzyskać dla siebie lub ofiarować za zmarłych, którzy swoją karę doczesną ponoszą w czyśćcu, nigdy za innych żyjących.
Potrzeba tu więc wiary i spełnienia dość trudnych warunków:
Być ochrzczonym,
nie być ekskomunikowanym (przypominam, że można zostać obłożonym ekskomuniką bez żadnego wyroku Kościoła, dzieje się to w przypadku najcięższych grzechów m. in. mam na myśli aborcję czy znieważenie Eucharystii),
znajdować się w stanie łaski uświęcającej (brak obciążenia grzechem śmiertelnym, czyli sakramentalna spowiedź nawet w celu uzyskania odpustu dla zmarłych cierpiących w czyśćcu, po jednej spowiedzi można uzyskać więcej niż jeden odpust, ważne by spowiedź była bliska czasowo uzyskiwaniu odpustu, może to być także obowiązkowa spowiedź wielkanocna)
wzbudzić intencję, choćby ogólną (skierowanie woli ku odpowiedniemu celowi, decyzją woli, w przypadku konkretnego zmarłego należy wzbudzić intencję szczegółową),
wypełnić w odpowiednim czasie i we właściwy sposób nakazane czynności, zgodnie z brzmieniem udzielenia (są odpusty związane z pewnym czasem np. czytanie Pisma świętego przez pół godziny czy nawiedzenie cmentarza od 1 do 8 listopada. Odpust musi być także wykonany we właściwy sposób tzn.:
a) osobiście – nie może go wykonać ktoś za nas, z wyjątkiem jałmużny, gdzie rodzice mogą tego dokonać za dzieci w przypadku odpustu jubileuszowego,
b) całkowicie – nie można danego czynu skracać, c) w duchu pobożności – zakłada więc wiarę i brak próżności, d) nadobowiązkowo – czyn ten musi nas kosztować i nie być związanym z jakąś praktyką zagrożoną sankcją grzechu
W przypadku pokrywania się pokuty sakramentalnej i czynu odpustowego można te rzeczywistości połączyć np. adoracja Najświętszego Sakramentu przez pół godziny). Ponadto do uzyskania odpustu zupełnego konieczna jest Komunia eucharystyczna (nie wystarcza tu Komunia duchowa, najlepiej w dniu uzyskania odpustu, po jednej Komunii Eucharystycznej można uzyskać tylko jeden odpust zupełny nawet gdy przyjmuje się Eucharystię dwa razy tego samego dnia. Wyjątek stanowi tu niebezpieczeństwo śmierci), modlitwa w intencjach Ojca Świętego (nie w intencji Ojca Świętego, ale w Jego intencjach nawet jeśli nie są nam szczegółowo znane, najlepiej w dniu uzyskania, modlitwa ta ma być ustna, w przypadku śmierci papieża a przed wyborem następcy należy modlić się w intencjach, które wyznaczył zmarły biskup Rzymu), oraz wyzbycie się jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet lekkiego (to bodaj najtrudniejszy warunek. Chodzi tu o zdecydowane nastawienie woli i umysłu, oraz odwrócenie się od wszystkich uwikłań w stosunku do siebie samego, bliźniego czy świata, które pociągają grzech. “Ślad najdrobniejszego przywiązania do grzechu, staje się przeszkodą do uzyskania odpustu zupełnego”). Brak wypełnienia jakiegoś warunku związanego z odpustem zupełnym, powoduje uzyskanie odpustu cząstkowego. W sytuacjach nadzwyczajnych także możliwe jest uzyskania odpustu. Pierwsza z tych sytuacji dotyczy uzasadnionej przeszkody (np. stan fizyczny, uwięzienie). W takim wypadku trzeba poradzić się spowiednika, którzy w określonych warunkach ma władzę zmieniać warunki odpustu. Drugi przypadek ma miejsce, gdy następuje specjalny czas w Kościele (np. rok jubileuszowy). Należy wtedy pilnie śledzić dokumenty papieskie ogłaszające szczegóły odpustu. Ostatni przypadek dotyczy śmierci. Z sakramentem namaszczenia chorych związany jest obowiązek udzielenia odpustu na godzinę śmierci. Oczywiście chory musi być właściwie usposobiony przez pojednanie z Bogiem (wystarczy żal doskonały), chociażby przez jakieś zewnętrzne oznaki. Druga możliwość ma miejsce, gdy nie można wezwać kapłana. Należy wtedy być w stanie łaski (żal doskonały), wyzbyć przywiązania do grzechu, nawet powszedniego, poza tym zaleca się, aby umierający miał zwyczaj modlitwy, oraz posłużył się krucyfiksem lub krzyżykiem (ujęcie lub ucałowanie). Osobnym problemem jest wezwanie kapłana do umierającego, który za życia nie chciał mieć nic wspólnego z Kościołem. Niektórzy wzywają wtedy kapłana “na wszelki wypadek”. Mija się to z celem ponieważ jeśli umierający nie dał żadnego znaku swojego nawrócenia, to należy uszanować jego wolę. Trochę analogicznie jakby ktoś wezwał do umierającego praktykującego katolika buddyjskiego kapłana “na wszelki wypadek” bo może jednak karma i nirwana istnieją.
Kilka kwestii technicznych na koniec. Najpierw tajemnica spowiedzi. Otóż jest ona absolutna i dotyczy spowiednika (pod karą ekskomuniki z mocy prawa), tajemnica także dotyczy wszystkich pośredniczących w spowiedzi (np. tłumacz), ale i tych którzy przypadkowo słyszą spowiedź.
Stąd postulat, aby dla własnego bezpieczeństwa nie oblegać konfesjonałów. Najczęściej sporo miejsca jest przed prezbiterium.
Dalej sprawa przygotowania się do spowiedzi. Skoro modlimy się “i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, trzeba przed spowiedzią na ile to możliwe, pojednać się z bliźnimi. “(…) zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj”. W rodzinie może to wyglądać jak forma wspólnego przygotowania do spowiedzi, chociażby z okazji pierwszego piątku miesiąca. W takim przygotowaniu podanie ręki, słowo “przepraszam”, “przebaczam”, “kocham” może być świetnym sposobem na spełnienie słów Zbawiciela, oraz na naukę praktyczną znaczenia spowiedzi dla dzieci.
Na zupełny koniec zachęta do pewnego gestu.
Warto w testamencie uczynić zapis dotyczący obowiązku odprawienia Mszy świętych za naszą duszę (może to także być tzw. Msza gregoriańska, czyli 30 kolejno celebrowanych Eucharystii). Wykonawca testamentu będzie niejako przymuszony, aby uczynić ten gest rzutujący na naszą wieczność.
Jeśli, co daj Boże, Msze te nie będą już nam pomocne, jak też odpusty, ponieważ będziemy już w niebie, to proszę się nie martwić. Dar takiej modlitwy nie marnuje się, korzystają z niego duszę, które według Bożego rozporządzenia, najbardziej tego potrzebują. I proszę Was wszystkich o modlitwę za nas księży na tym nie łatwym polu… Zdaję sobie sprawę, że momentami tekst może być chaotyczny, dotyka on bowiem (i tylko dotyka) bardzo szerokiego zagadnienia. Jeśli więc po lekturze zrodziły się jakieś pytania zachęcam do umieszczania ich w komentarzu.
Комментарии